Olga Tokarczuk odebrała dziś w Sztokholmie nagrodę Nobla w dziedzinie literatury. Podczas ceremonii w wielu momentach skupiała się jednak o wiele bardziej na ekologii.
Polska noblistka w swojej przemowie poruszyła tematy kryzysu klimatyczno-ekologicznego, wymierania gatunków i zachowania człowieka wobec zagrożenia płynącego z globalnego ocieplenia. Zauważyła, że wiąże się on ściśle z ludzkimi decyzjami, i że często bywa on negowany.
„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy. Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni, miotani czyimiś decyzjami, zniewoleni niezrozumiałym fatum, poczuciem bycia igraszką wielkich sił historii czy przypadku.” – powiedziała Tokarczuk w Sztokholmie.
Wcześniej, podczas konferencji prasowej pisarka zauważyła wprost, że jest „(…) szczęśliwa, że kraj w środku Europy ma taki potencjał: nie węgiel, nie ropę, tylko literaturę”.
Artystka wystąpiła też w obronie zwierząt, wspominając o swoich ulubionych opowieściach Hansa Christiana Andersena. Stwierdziła, że są one mądrymi, samoświadomymi istotami „z którymi łączyła nas od zawsze duchowa więź i głębokie podobieństwo. Ale i rzeki, lasy, drogi także miały swój byt – były żywymi istotami, które mapują naszą przestrzeń i budują poczucie przynależności, tajemniczy Raumgeist. Żywy był też krajobraz, który nas otaczał, i Słońce, i Księżyc, i wszystkie ciała niebieskie. Cały widzialny i niewidzialny świat.”
„Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy. Nie zauważamy, że świat staje się zbiorem rzeczy i wydarzeń, martwą przestrzenią, w której poruszamy się samotni i zagubieni, miotani czyimiś decyzjami, zniewoleni niezrozumiałym fatum, poczuciem bycia igraszką wielkich sił historii czy przypadku.” – zauważała w stolicy Szwecji Tokarczuk.
Całą przemowę polskiej noblistki można obejrzeć tutaj:
Źródło zdjęcia: Shutterstock/ creaviteneko